15 sty 2014

★Szósty

      Na co dzień jasne ulice Toronto, powoli stawały się ciemne. Gdyby nie uliczne lampy, byłby tu prawdziwy mrok. Po moich plecach przeszedł dreszcz, gdy pomyślałam co może kryć się w tej ciemności. Albo raczej kto. Na szczęście Toronto jest dosyć spokojnym miastem, a tym bardziej część w której mieszkałam, więc nie musiałam męczyć swoich myśli złymi wyobrażeniami o tym co mogłoby mi się tutaj stać.
     Na chwilę obecną wolałam skupić się na przyjemniejszych rzeczach, o których mogłabym myśleć podczas drogi na siłownię. Dzisiejszy dzień. Tak. Był on zdecydowanie bardzo dobrym i przyjemnym dniem. Zabawne jest to, że prawie wszystko co się zdarzyło ma związek z Justinem. Jest on takim jakby światełkiem, który zaczął oświetlać moje życie. Zdaję sobie sprawę z tego jak beznadziejnie to brzmi, ale... Taka jest prawda.
     Chłopak, podczas tego krótkiego czasu kiedy się znamy, pokazał mi tak wiele. Jest on zwariowany i zabawny. Opiekuńczy i poważny. Ciągle nie mogę uwierzyć, że taki wspaniały i uroczy człowiek w tak krótkim czasie został moim przyjacielem. Sama jestem w szoku, ponieważ potrafiłam mu zaufać, ale ani trochę tego nie żałuję. Dzięki tej decyzji zyskałam takiego niesamowitego przyjaciela jakim jest Justin.
     Wciągnęłam świeże, wieczorne powietrze, a wielki uśmiech wkradł się na moją twarz. Jestem naprawdę szczęśliwa. Po dzisiejszej rozmowie z szatynem mam wrażenie jakbyśmy znali się praktycznie całe życie. Zaczęłam czuć się przy nim bardzo swobodnie. Możne oprócz kilku momentów, gdy mnie skomplementował, a ja zrobiłam się cała czerwona, ale ogólnie jestem przy nim spokojna i wyluzowana.  Dowiedziałam się o nim mnóstwo rzeczy, tak jak i on o mnie. Teraz wiem, że przeprowadził się z Kalifornii do Toronto, po tym jak jego mama urodziła córkę. Ma on siostrę młodszą o dziewiętnaście lat, która żyje na tym świecie zaledwie trzy miesiące. Mówił mi, że jest strasznie słodka, a ja mam nadzieję, że kiedyś będę mogła ją poznać.
     Śmialiśmy się przez kilkanaście minut, kiedy on znowu przypomniał mi o żarcie Lily ze stołówki. Musiałam mu wszystko wyjaśniać, że przyjaciółka wymyśliła to moje zauroczenie w nim tylko po to, żeby dowiedzieć się jak ma na imię. Ogólnie całą resztę drogi do domu spędziliśmy śmiejąc się tak bardzo, że zaczęły nas boleć brzuchy. Nawet pewna starsza pani, która nas mijała, spytała czy wszystko z nami w porządku. W sumie nie dziwię jej się. Nie codziennie widzi się parę nastolatków, którzy idą chodnikiem i zwijają się ze śmiechu.
     Później, gdy staliśmy już pod moim domem nie chcieliśmy się rozstawać. Skłamałabym, gdyby powiedziała, że nie zachowywaliśmy się jak w jednej z tych wszystkich komedii romantycznych. Ostatecznie po kilkuminutowym "to pa, nie, nie, nie, nie idź jeszcze" postanowiliśmy, że pójdziemy do swoich domów i spotkamy się tego samego dnia na siłowni.
     I tak oto byłam w drodze, aby ćwiczyć, chociaż ani trochę nie miałam na to siły. Myślałam nawet, żeby zadzwonić do niego i powiedzieć mu, że dziś się nie spotkamy, ale dwie rzeczy stały temu na przeszkodzie. Pierwsza, nie mam jak się z nim skontaktować. W sumie to nawet nigdy nie myślałam, żeby brać od niego numer telefonu. Tak wiem, głupia ja. Druga, to moja przyjaciółka, z którą rozmawiałam i powiedziała mi, że jeśli odwołam spotkanie to nie będzie się do mnie odzywać. Całe szczęście, że nie mówiła tego na poważnie, ale postanowiłam już nic nie zmieniać i spotkać się z nim tak jak to było umówione.
     - Przepraszam - powiedziałam do osoby, na którą właśnie wpadłam. Byłam tak bardzo zamyślona, że nie wiedziałam jak idę i co się wokoło mnie dzieje.
     - Nic się nie stało - odpowiedział ciemnowłosy chłopak, przy czym zaczął się dziwnie uśmiechać.
     Chciałam odejść, kiedy on złapał mnie za ramie. Przez moje ciało przeszła fala dreszczy, a nogi stały się jakby miększe.
     - Gdzie idziesz? - spytał udawanym słodkim głosem.
     - Do sklepu - skłamałam starając się, aby mój głos nie zaczął drżeć i szybko wyrwałam się z jego uścisku.
      Nie patrząc na niego zaczęłam iść w stronę siłowni. Wdech i wydech, wdech i wydech. Powtarzałam sobie w myślach. Byłam taka zdenerwowała, że zaczęłam iść bardzo szybkim tempem, a po chwili biec. Strach przejął nade mną kontrolę. Nie potrafiłam ani się obrócić by sprawdzić czy przypadkiem za mną nie idzie, ani skupić na drodze. Przeszłam na drugą stronę jezdni, nerwowo rozglądając się czy nic nie jedzie i zaczęłam iść chodnikiem. Skręciłam na lewo w odpowiednią uliczkę, a kilka sekund później potknęłam się i wylądowałam na betonowych schodach
     Zaczęłam piszczeć, kiedy poczułam ogromny ból w lewej nodze. Chciałam wstać, lecz nie mogłam. Leżałam na brzuchu, a moja stopa była wykręcona w dziwny sposób. Zapewne jeśli ktokolwiek by mnie tu zobaczył zacząłby się smiać. Dziewczyna leżąca na schodach i dziwnie się wiercąca. Brzmi zabawnie, prawda? Tak, ja też uważam że nie. Tylko, że tak jak nigdy wieczorem nie chcę mieć do czynienia z nikim nieznajomym, dziś być chciała, żeby ktoś tu był i mi pomógł.
     - Kurwa, kurwa, kurwa - przeklinałam pod nosem jakby mi to miało w czymś pomóc. Delikatnie spróbowałam się podnieść, ale na marne, bo po chwili znowu leżałam w tej samej pozycji.
     Moje oczy wypełniły się łzami. Cholera nie, nie mogę teraz płakać. Muszę się wsiąść w garść. Na raz, dwa, trzy wstanę. Powtarzałam do siebie w myślach.
     - Raz - szepnęłam - Dwa...
     - Trzy - powiedziałam i spróbowałam zmienić moją pozycję z leżącej na klęczącą. Przysięgam, że moja twarz w tym momencie wyglądała jakbym grała w jakimś horrorze. Tak bardzo krzywiłam się z bólu, że zaczęły mnie boleć wszystkie mięśnie na twarzy. Jednak ten ból to nic w porównaniu z tym, który czułam w stopie.
     Po kilku minutach, trwających dla mnie jak godziny, udało mi się doczłapać do pobliskiego drzewa. No co? Chyba muszę się na czymś podeprzeć. Oplotłam je obiema rekami i powoli starałam się stanąć na prawej stopie, która prawie wcale nie bolała.
     - Udało się - szepnęłam, a mały uśmiech wkradł się na moją twarz.
     - Amanda? - gdy tak gadalam do siebie przy drzewie, usłyszałam za sobą już dobrze mi znany zachrypnięty głos. Odwróciłam swoją głowę do tyłu by napotkać zdziwione spojrzenie Justina.
     - Dlaczego stoisz na jednej nodze i przytulasz drzewo? - spytał i zaczął chichotać.
     Okej, więc po raz kolejny pragnę zapaść się pod ziemię. Wiedziałam, że wyglądam idiotycznie, ale nie myślałam, że aż tak.
     - Wywróciłam się i moja noga strasznie boli - mruknęłam nie nawiązując z nim kontaktu wzrokowego.
     Chłopak szybko przestał się śmiać i pokonał dzielącą nas odległość, po czym stanął dosłownie jeden krok przede mną. Zaczął mi się przyglądać. Sprawiał wrażenie zmartwionego, a ja zupełnie nie wiedziałam co zrobić oprócz nerwowego drapania się po głowie.
     - Nie możesz stanąć na tej nodze?
     - Gdybym mogła to bym to zrobiła - odpowiedziałam jecząc bo moja prawa noga powoli zaczynała mnie boleć. On przeczesał dłonią swoje włosy i mruknął coś pod nosem.
     - Oj Amy, Amy, co ty byś beze mnie zrobiła - powiedział i odwrócił się tyłem do mnie.
     Zmarszczyłam czoło. Dlaczego on stoi odwrócony do mnie plecami? O co mu chodzi?
     - Wskakuj na barana - szepnął odwracając głowę do tyłu i patrząc prosto w moje oczy. Skłamałabym gdybym powiedziała, że dreszcz nie przeszedł całego mojego ciała przez sposób w jaki on wymówił te trzy słowa.
     Zmarszczyłam czoło - Ale po co?
     - Jak to po co? Zaniosę cię do mojego domu, a potem odwiozę do twojego.
     - Przecież sama potrafię...- chciałam dokończyć, ale stawiając lewą stopę na ziemi, nie wytrzymałam i wywróciłam się - Cholera.
     - Właśnie o tym mówię - zaśmiał się szatyn i pomógł mi wstać - A teraz przestań być taka uparta i wskakuj na barana.



     - Nie jestem za ciężka? Może mam zejść?
     Justin szedł ze mną na swoich baranach, a ja ciągle się bałam, że jestem za gruba i mnie nie utrzyma. Wdrapałam się na nie z niemałym problemem. Sama nie wiem czy mam się śmiać czy płakać z tego jak wielką niezdarą jestem. Jednak to było strasznie slodkie i kochane ze strony szatyna, że zaproponował mi tego rodzaju pomoc. Gdyby moja noga nie bolała zapewne miałabym ogromny usmiech na twarzy, jednak teraz jedyne co na niej widnieje to grymas spowodowany bólem. Aktualnie ściskałam szyje przyjaciela i oplotłam nogami jego biodra, a on trzymał mocno moje uda.
     - Cholera Amy, powtarzasz mi to już setny raz. Nie, nie jesteś za ciężka. Obiecałem to zaniosę cię do mnie. Już i tak niedaleko - odpowiedział Justin będąc lekko poirytywanym.
     - Ale...
     - Żadnego ale. Jesteś leciutka i fajnie jest cię nosić na baranach, więc przestań z tym swoim gadaniem - dodał, lekko podrzucając mnie do góry.
     - A ty jesteś słodki - szepnęłam mu do ucha, dopiero po chwili rozumiejąc co mu powiedziałam.
     Chłopak zachichotał - Mówiono mi to.
     Moją twarz oblał szkarłatny rumiemiec, gdy powiedział, że ja jestem słodsza. Cholera, właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że mam najlepszego przyjaciela pod słońcem.
     - Lubię, gdy się rumiemisz - szepnął, ale bardzo dobrze to usłyszałam.
     - A ja nie lubię - jęknęłam - Wyglądam wtedy jak burak.
     - Przesłodki burak - zachichotał.
     - Przestań - powiedziałam z oburzeniem, a on dalej sie śmiał.
     - Dalej boli cię noga? - spytał z powagą w głosie. Jakim cudem on tak szybko zmienia swój nastrój?
     - Niestety dalej, ale wydaje mi się, że nieco mniej - Justin westchnął.
     - Jak wylądowałaś na chodniku. Przecież nie jest ślisko, ani nie masz żadnych szpilek ani...
     - Po prostu się potknęłam - powiedziałam przerywając mu - Byłam trochę zdenerwowana i nie patrzyłam pod nogi i bum. Nawet nie zauważyłam kiedy, a już leżałam na betonowych schodach.
     - Oj kotek, kotek, następnym razem musisz chodzić ostrożniej.
     Zarumieniłam się przez jego dobór słów. Chyba pierwszy raz w życiu ktoś mnie nazwał "kotkiem". To tak słodko brzmi, Justin jest taki słodki. Głośno wciągnęłam świeże, wieczorne powietrze, a uśmiech wpełznął na moją twarz.
     - Co tam nucisz? - spytałam szatyna, gdy usłyszałam jak coś cichutko śpiewa.
     - Nic, nic - widać było, że nie chce powiedzieć, ale ja nie chciałam dac za wygraną.
     - No powiedz. Proosze - powiedziałam słodkim głosem i wtuliłam się w jego szyję.
     - Nie.
     - Justin - żachnęłam się.
     - Amanda - powiedział tym samym tonem.
     - Justin.
     - Amanda.
     - Justin.
     - Amanda.
     - Ju... Dobra, ta gra jest głupia.
     - Wiedziałem, że wygram - zaśmiał się, a po chwili ja do niego dołączyłam.
     - Mówiłeś mi, że chodziłeś śpiewać do tego opuszczonego teatru... - zaczęłam, gdy już się uspokoiliśmy - Skoro śpiewałeś tam, to mógłbyś coś dla mnie zaśpiewać?
     - Eee, nie wiem czy to najlepszy pomysł.
     - Zaśpiewasz i o nic już nigdy cię nie będę prosić.
     - Okej, przekonałaś mnie, ale pamiętaj, trzymam cię za słowo - zachichotał i uszczypnął moje udo przez co podskoczyłam - Spokojnie, bo mi jeszcze spadniesz, a tego byśmy nie chcieli.
     - To zaczynaj kotku - szepnęłam do jego ucha.
     - Kotku? - spytał rozbawiony - Nie jestem kotkiem, ty nim jesteś, kotku - powiedział i znowu uszczypnął moje udo.
     - Justin - zapiszczałam - Przestań mnie szczypać.
     - No nie wiem, masz takie szczypliwe uda - odparł powstrzymując śmiech.
     - Szczypliwe? Co to ma być. Jesteś czasami taki głupi - zaczęłam chichotać a on do mnie dołączył.
     Krótka droga do jego domu, jednak nie była taka krótka, a on ciągle niósł mnie na swoich baranach. Już miałam się go spytać, czy przypadkiem nie jestem za ciężka, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język, nie chcąc go znowu denerwować.
     - Powiem ci coś, ale proszę, nie śmiej się ze mnie i nikomu o tym nie mów - powiedział półszeptem, gdy skończyliśmy się już śmiać.
      - Mam się bać? Nie będę się śmiać, przysięgam.
     - To nic strasznego - zachichotał - Chyba... Nie chcę żeby ktokolwiek o tym wiedział.
     - Tak bardzo mi ufasz, że chcesz powierzyć mi swoją tajemnicę? - szepnęłam, a on pokiwał twierdząco głową.     
     - No więc - powiedziałam przerywając dziwną ciszę panującą między nami - Pinky promise?
     - Co? Nie mów mi, że ty też zawsze chciałaś to zrobić - kiedy zobaczyłam jak kąciki jego ust poszły do góry, moje zrobiły to samo.
     - To jedno z moich tych głupich marzeń - zachichotałam - Więc jak?
     - Pinky promise - powiedział Justin, przed czym stanął w miejscu i ściągając prawą rękę z mojego uda, wyciągnął mały palec w moim kierunku.
      - Pinky promise - szepnęłam łapiąc swoim palcem jego.
     Po kilkunastu sekundach puściliśmy swoje palce i ręka Justina wróciła na jej dawne miejsce, a moja na jego szyję.
     - Piszę piosenki - powiedział i nie widziałam dokładnie, ale daję sobie glowe ugiąć, że jego policzki się zarumieniły - Chciałaś żebym zaśpiewał dla ciebie, więc zaśpiewam...Moją piosenke. Wiem, że jest beznadziejna, ale...Ale chciałbym żebyś ją usłyszała. Może akurat ci się spodoba - zaśmiał się, ale wyraźnie słyszałam, że jest to nerwowy chichot.
     - Z przyjemnością jej posłucham - odpowiedziałam.
     - Napisałem do tej piosenki nuty i powinienem zagrać gitarą, ale nie mam jej przy sobie i...
     - Po prostu spiewaj - przerwałam mu widząc jak się denerwuje.
     Chłopak wziął głęboki wdech i już po chwili usłyszałam jego głos, anielski głos.
     - I never thought that it be easy
Cause we both so distance now
And the walls are closing in on us
And we're wondering how
No one has a solid answer
But just walking in the dark
And you can see the look on my face It just tells me apart
So we fight through the hurt
And we cry and cry and cry and cry
And we live and we live and we learn and we learn
And we try and try and try and try

     Jego głos był cudowną muzyką dla moich uszu. Nie sądziłam, że szatyn potrafi tak cudownie śpiewać. Uważnie słuchałam tekstu piosenki. Był taki smutny i przepiękny. Miałam wrażenie jakby to Justin przez tą piosenkę opowiadał o czymś co go spotkało. Zamknęłam oczy, mocno objęłam jego szyję, przytuliłam swój policzek do jego i wsłuchiwałam się w ten magiczny śpiew.
     - So it's up to you and it's up to me 
That we meet in the middle 
On our way back down to earth 
Down to earth down to earth 
On our way back down to earth
Mommy you will always and somewhere 
And daddy I live outta town 
So tell me how could I ever be normal somehow 
You tell me this is for the best 
So tell me why am I in tears 
So far away and now I just need you here
So we fight so we fight through the hurt through the hurt 
And we cry and cry and cry and cry 
And we live and we live and we learn and we learn 
And we try and try and try and try
So it's up to you and it's up to me 
That we meet in the middle 
On our way back down to earth 
Down to earth down to earth 
On our way back down to earth
We fell so far away from where we used to be 
Now we're standing and were do we go 
When there's no road to get to your heart 
Let's start over again
So it's up to you and it's up to me 
That we meet in the middle 
On our way back down to earth 
Down to earth down to earth 
On our way back down to earth
I never thought that it be easy 
Cause we both so distance now 
And the walls are closing in on us 
And we're wondering how.


~~

Co sądzicie o rozdziale? Który moment podobał wam się najbardziej?
Strasznie was przepraszam, że tak długo nie dodawałam nowego. Przynajmniej teraz miałam dużo czasu, żeby napisać dłuższy rozdział niż zwykle więc oto i on! Mam nadzieje, że podoba wam się i treść i długość. Jak zapewne każdy zauważył blog ma nowy szablon. Wydaje mi się, że teraz jest ładniej i lepiej się czyta, a wy co myślicie?
Nie zanudzając już was dłużej, do następnego

@dimnesss

26 komentarzy:

  1. szablon przecudowny ♥ rozdział jeszcze cudowniejszy i jak sobie puściłam Down To Earth to sie popłakałam kolejny raz dzisiaj ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki cudowny szablon Piękny naprawdę a co do rozdziału oczywiście tak jak zawsze perfekcyjny

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko jest cudowne. To w jaki sposób ze sobą rozmawiają *-*.
    Dajcie mi takiego Justina )
    @ayejdbx

    OdpowiedzUsuń
  4. jeju, chcę takiego przyjaciela Justina :(
    rozdział fgjhknfdxhjmedxs, czekam na następny
    @misteelly

    OdpowiedzUsuń
  5. wszystko cudowne. oni są tacy idealni razem. swietnie piszesz. czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam momenty pomiedzy nimi. Sa tacy przeuroczy

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział. Czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku kocham to opowiadanie ♥ Czekam na next'a :D

    OdpowiedzUsuń
  9. jest super! czekam na nowyy!

    OdpowiedzUsuń
  10. I kolejny cudowny rozdział. Kocham tę dwójkę. Są przesłodcy. Wspaniale jest mieć takiego przyjaciela jak Justin.

    OdpowiedzUsuń
  11. Po pierwsze prześliczny szablon!
    Po drugie jejku! Justin jest taki uroczy. Też chciałabym takiego przyjaciela, który składałby sobie ze mną obietnice na mały maluszek, dzielił sekretami i śpiewał mi piosenki. Razem z Amandą są najsłodszą parą przyjaciół pod słońcem. Główna bohaterka jest nieśmiała i ma te swoje lęki, ale to wcale nie odbiera jej uroku, jest jedną z moich ulubionych bohaterek, a sporo opowiadań już przeczytałam.
    Z utęsknieniem czekam na więcej xx
    @sprzedamdusze

    OdpowiedzUsuń
  12. jejku booski..czekam na NN oby był szybko <333

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudowny rozdział, jest taki słodki.
    Cieszę się, że Amy z Justin się tak bardzo zaprzyjaźnili i ufają sobie.
    Z niecierpliwością czekam na nn <3
    @belieberwika

    OdpowiedzUsuń
  14. świetny rozdział:-) strasznie spodobało mi się to opowiadanie wiec dodaje się do obserwatorów :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. wspaniałe opowiadanie:) jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocham Cię i to opowiadanie też ♡
    @kasq_00

    OdpowiedzUsuń
  17. wiedz, że to jest najlepsze opowiadanie jakie do tej pory czytałam! oczywiście nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3 idealny justin gtmkrghtr

    OdpowiedzUsuń
  18. to opowiadanie sprawia że się uśmiecham
    dziękuje<3

    OdpowiedzUsuń
  19. cudowny nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Bosko piszesz. Zakochałam się w twoim opowiadaniu <3.

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozdział fajny, dużo sie dzieje. Amanda i Justin to słodka para. Czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Cudowny jak zawsze ! <3 / @RomcixBiczes

    OdpowiedzUsuń
  23. O matko to jest genialne <33

    OdpowiedzUsuń
  24. Super super i jeszcze raz super :* kocham cie ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń