Serce biło mi jak oszalałe. Bałam się. Naprawdę się bałam, że on coś
mi zrobi. To jest mój pierwszy raz od trzech lat kiedy idę sama w nocy z
nieznajomym. Starałam się uspokoić, ale nie bardzo mi to wychodziło.
- Gdzie mieszkasz? - Spytał Justin wlepiając we mnie te swoje piękne czekoladowe tęczówki.
- Umm n-niedaleko stąd - zająkałam się.
Szatyn mruknął coś pod nosem i dalej szliśmy w milczeniu, co było
mi zdecydowanie na rękę. Nie upłynęło więcej niż dwie minuty kiedy
chłopak zaśmiał się cicho.
- Naprawdę ci się podobam? - Spytał Justin z wielkim uśmiechem na twarzy.
Moje oczy się rozszerzyły. On wciąż pamięta o tym nieudanym żarcie Lily, którego powiedziała podczas lunchu.
- Eee, nie - powiedziałam cicho.
- Coś mi się wydaje, że kłamiesz. Powiedz szczerze - odpowiedział zakręcając pasmo moich włosów wokół swojego palca.
Mocno zacisnęłam powieki starając się uspokoić. Jestem tak bardzo
blisko niego, a na dodatek on mnie dotyka. Proszę, niech to się nie
dzieje naprawdę.
- Co się stało? Coś złego powiedziałem? - Spytał chłopak zabierając swoje ręce z moich włosów.
Chciałam jak najszybciej wrócić do domu i zaszyć się w swoim
pokoju, więc przyśpieszyłam kroku nie sprawdzając czy chłopak też to
zrobił. Robiłam głębokie wdechy i wydechy. Musiałam się uspokoić.
- Nie uciekaj. Co się dzieje, proszę powiedz mi - usłyszałam głos
Justina tuż za sobą. Nie odwracając się mruknęłam do niego że nic się
nie dzieje i szłam dalej.
- Zrobiłem coś złego? - Spytał chłopak zmartwionym głosem łapiąc mnie za ramiona.
Tego było dla mnie dość. On mnie dotknął, trzymał swoje dłonie na
moich ramionach, a ja stałam z spuszczoną głową i starałam się
powstrzymywać łzy. Wszystko zaczęło mi się przypominać. Wszystkie
wspomnienia, o których wciąż staram się zapomnieć pojawiły się przed
moimi oczami.
- P-puść mnie - wykrztusiłam z siebie.
Podniosłam głowę do góry, aby spojrzeć na chłopaka i wtedy łzy
zaczęły wypływać z moich oczu. Gdy Justin zobaczył moją minę natychmiast
mnie puścił i otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale żadne słowa nie
przeszły przez jego gardło.
Nie czekając na jego reakcje ani sekundę dłużej zaczęłam biec w
stronę domu. Płakałam tak bardzo, że słona ciecz zaczęła skapywać z
moich policzków na bluzę. Jednak nie obchodziło mnie to jak wyglądam,
nic mnie nie obchodziło. Jedyne co chciałam to jak najszybciej znaleźć
się w swoim pokoju, otulić się ciepłym kocem i w spokoju płakać.
Po chwili zobaczyłam swój dom. Odetchnęłam z ulgą i otarłam łzy.
Przebiegłam na drugą stronę drogi, otworzyłam bramkę swojego domu i
podeszłam do drzwi. Drżącymi rękami zaczęłam szukać kluczy w swojej
torbie. Gdy je znalazłam i ich użyłam jeszcze raz otarłam łzy, które
ciągle napływały i nacisnęłam klamkę.
- Wróciłam - krzyknęłam, starając się brzmieć normalnie.
Byłam pewna, że nie usłyszę żadnej odpowiedzi, ale zobaczyłam moją mamę wychodzącą z kuchni z uśmiechem na twarzy.
- Córeczko - powiedziała do mnie, a uśmiech natychmiastowo zszedł z
jej twarzy, gdy zobaczyła w jakim jestem stanie - Co się stało?
Nie chciałam żeby widziała mnie taką całą zapłakaną, więc spuściłam głowę spoglądając na buty i zaczynając je ściągać.
- Nic się nie stało - mruknęłam.
Mama westchnęła cicho. Dobrze wiedziała, że jeśli nie chcę to nic nie powiem i jej prośby na nic się nie zdadzą.
- Ale wiesz, że jeśli chciałabyś ze mną porozmawiać to zawsze z chęcią to zrobię? - Spytała.
Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem prosto w jej twarz. Od kiedy ona
się mną martwi i "zawsze z chęcią ze mną porozmawia". Ostatnim czasy w
ogóle się mną nie interesowała, więc co za teatrzyka ona teraz odstawia.
- Idę na górę - powiedziałam cicho i nie spoglądając na nią poszłam w stronę schodów.
Otworzyłam drzwi od mojego pokoju, rzuciłam torbę pod łóżko i
szybko na niego wyskoczyłam po czym przykryłam się kołdrą. Westchnęłam, a
mały uśmiech pojawił się na mojej twarzy. W końcu mogę odpocząć po tym
okropnym dniu. Nie chciałam zadręczać się myślami, więc wyszłam spod
kołdry, wzięłam swoją piżamę i poszłam do łazienki.
Niechętnie spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Myślałam, że
wyglądam okropnie, ale było znacznie gorzej. Tusz rozmył mi się na całej
twarzy, a oczy zrobiły się czerwone. Do tego moje brązowe włosy
odstawały na wszystkie strony. Nie chciałam dłużej patrzeć na siebie,
więc spuściłam wzrok, rozebrałam się i weszłam pod prysznic.
Po skończeniu wszystkich wieczornych czynności, wyszłam z łazienki i
poszłam do swojego pokoju. Byłam odprężona i odstresowana. Zapomniałam o
wszystkim co się dziś stało i poszłam spać z uśmiechem na twarzy.
Obudziłam się głośno dysząc. Znowu. Znowu miałam koszmar. Znowu
miałam ten koszmar. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
- Mam tego dość. Mam wszystkiego dość - szepnęłam do siebie.
Starałam się uspokoić, ale nie potrafiłam. Wstałam z łóżka i
czułam, jakby moje nogi były z waty. Wzięłam głęboki wdech i próbując
być cicho, poszłam do łazienki. Zaświeciłam światło i natychmiast
zacisnęłam powieki. Po kilku sekundach delikatnie je rozchyliłam
przyzwyczajając się do jasnego światła. Mrugnęłam kilka razy i
skierowałam się do umywalki. Pokręciłam pokrętłem w kranie czekając aż
zimna woda zacznie z niego lecieć. Lekko nachyliłam się nad zlewem i
zaczęłam pić.
Od razu lepiej się poczułam, gdy skosztowałam zimnej wody. Za
każdym razem, gdy mam koszmar muszę napić się czegoś. Pewnie to wydaje
wam się głupie, ale cóż, mi picie wody pomaga.
Po chwili znowu leżałam w łóżku starając się zasnąć. Przekręcałam
się z boku na bok nie mogąc znaleźć sobie wygodnego miejsca. W końcu,
nie zauważając kiedy, zasnęłam.
- Pobudka, wstawaj - usłyszałam obcy głos i poczułam jak czyjeś ręce klepią mnie po policzkach.
Otworzyłam oczy, ale to i tak w niczym mi nie pomogło bo wciąż
widziałam ciemność. Chciałam zdjąć szmatę z moich oczu, ale
uniemożliwiły mi to moje ręce, którymi nie mogłam ruszyć. Wtedy
zorientowałam się gdzie jestem, a raczej, gdzie prawdopodobnie jestem.
Łzy natychmiastowo zaczęły wypływać z moich oczu.
- Nie rycz! - Krzyknął mężczyzna, który kilka minut wcześniej mnie obudził.
Chciałam powiedzieć, żeby on mnie puścił, rozwiązał i zostawił, ale
nie mogłam. Miałam zaklejone usta taśmą, przez co z moich ust
wydobywały się krótkie stęki.
- Nie rycz mi już tutaj, przecież niedługo wrócisz do domu.
Oczywiście jeśli twoi nadziani rodzice zapłacą te pieniądze - Powiedział
po czym zaczął się śmiać.
Ciągle miałam nadzieję, że to się nie dzieje naprawdę. Albo śnię,
albo ktoś z jakiegoś durnego programu telewizyjnego mnie wkręca. Pewnie
za 3 sekundy się obudzę i będę leżała w swoim łóżku, albo zaraz ktoś
odsłoni mi oczy i krzyknie "nabraliśmy cię!".
- Ale jeszcze przed naszym rozstaniem się zabawimy - Ten człowiek mówił wciąż się śmiejąc.
Co on, do cholery, ma na myśli. Zaczęłam się trząść i jeszcze bardziej płakać.
- Uspokój się, to nie będzie bolało - szepnął do mojego ucha - No
może troszkę - dodał i znów zaczął się przerażająco śmiać.
Chwilę później poczułam obce dłonie rozpinające moją koszulę.
Zaczęłam się wyrywać. Z całych sił ciągnęła swoje ręce w górę, żeby
wyrwać je z zawiązanych lin.
- Nie wierć się suko - potwór krzyknął i uderzył mnie w policzek.
Nie zwracałam większej uwagi na bolące miejsce. Wyrywałam się i wierciłam byle tylko uciec z jego silnego uścisku.
- Nawet nie próbuj się wyrywać, nie uda ci się, a ja i tak zrobię z
tobą co tylko będę chciał. - Szepnął mi do ucha po czym zaczął się
śmiać.
Potwór zaczął znowu rozpinać moją koszulę, a gdy to zrobił jęknął i
pocałował moją szyję. Jego obleśne ręce przesuwały się wzdłuż mojego
ciała kierując się w stronę piersi.
Nie miałam siły nawet się wyrywać. Jedyne co chciałam w tamtym momencie to umrzeć.
- Jeste - Nagle usłyszałam że ktoś wszedł do pomieszczenia i potwór natychmiast się ode mnie odsunął.
- Co ty kurwa robisz?! Zostaw ją w spokoju - Krzyknął ten sam chłopak.
Trzęsłam się i zaczęłam ponownie wyrywać swoje ręce z zawiązanych
na nich linach. Gdy to nic nie dało spróbowałam wyrwać swoje nogi.
Odchyliłam się do tyłu i mocno kopnęłam nogami. Nagle zaczęłam czuć, że
lecę do tyłu, a sekundę później spadłam z hukiem na podłogę. Moja głowa
zaczęła strasznie boleć. Chciałam krzyczeć, ale nie potrafiłam. Czułam,
że tracę przytomność a ostatnie co słyszałam to...
- Amanda, obudź się! - Usłyszałam i natychmiast otworzyłam oczy ciężko dysząc.
Rozglądnęłam się po pomieszczeniu zdając sobie sprawę, że jestem w swoim pokoju, a obok mnie siedzi Lily.
- Z - znowu - powiedziałam do przyjaciółki i mocno się w nią wtuliłam.
- Kochanie spokojnie - odpowiedziała delikatne glaszcząc mnie po
plecach - To tylko zły sen, to tylko zły...- powtarzała mi to do czasu,
aż się nie uspokoiłam.
Wypłakiwałam się w jej ramię i mocno ją ściskałam. Lily jest jedyną
osobą na świecie, która wie, co ten potwór mi zrobił. Nikomu innemu o
tym nie powiedziałam. Było mi wstyd, że pozwoliłam aby cudze ręce
znalazły się na moim ciele i nie miałam siły aby o tym mówić. Wszyscy
myślą, że ta trójka porywaczy tylko przetrzymywała mnie związaną, a
potem wypuściła.
W końcu odsunęłam się od przyjaciółki i podciągnęłam nosem. Ta uśmiechnęła się lekko do mnie i poprawiła moje włosy.
- Pora wstawać - zaśpiewała piskliwym tonem a ja się zaśmiałam.
Powoli wyszlam z łóżka i powlokłam się do swojej szafy. Najpierw
zaczęłam szukać jakiś spodni. Gdy znalazłam odpowiednie to założyłam je i
spytałam Lily czy dobrze w nich wyglądam.
- Wow, Justin na pewno padnie z wrażenia, gdy cię w nich zobaczy - stwierdziła z usmiechem na twarzy.
Szybko odwróciłam się w stronę szafy starając się zachowywać
normalnie. To Justin mnie wczoraj dotykał, to przez niego tak bardzo się
bałam, to przez niego...
- Co się stało? - Spytała lekko przerażona Li i złapała moje ramiona odwracając mnie do niej.
Popatrzyłam na nią ze łzami w oczach, a ona otworzyła usta i nie
wiedziała co powiedzieć. Wzięłam głęboki wdech i postanowiłam, że
opowiem jej o wszystkim co stało się dzień wcześniej.
- Wczoraj, gdy poszłam na siłownię, spotkałam Justina...- zaczęłam mówić cichym głosem.
Lily rozumiała mnie jak nikt inny. Jest jedyną osobą na świecie,
której tak bardo ufam. Poznałam ją tydzień po przeprowadzce do Toronto i
właśnie wtedy pierwszy raz, od czasu porwania, się uśmiechnęłam.
Gdy opowiadałam to przyjaciółka lekko pocierała moje ramię, a gdy skończyłam mówić, mocno mnie przytuliła.
- Amy, Amy - westchnęła - Musisz nauczyć się ufać. Minęło tyle
czasu... To co było już nie wróci. Nigdy. Rozumiesz? - Powiedziała
spoglądając w moje oczy.
Wzruszyłam ramionami i cicho podciągnęłam nosem. Mimo tego co
przyjaciółka mi powiedziała wciąż boję się, że to wszystko kiedyś
powróci.
- Może i nie znam Justina, ale wydaje się być miłym chłopakiem.
Jeśli jemu zaufasz to później nie będziesz się bała ufać innym ludziom.
Pomyśl o tym. Proszę - powiedziała i między nami zapanowała cisza.
Przetwarzałam wszystkie słowa Lily w swojej głównie. Może ona ma
rację? Może powinnam nie bać się, że Justin mi coś zrobi tylko mu
zaufać?
- Spróbuję - powiedziałam zachrypniętym głosem.
Przyjaciółka od razu się uśmiechnęła, a ja zaraz zrobiłam to samo.
Dwie godziny później miałam znacznie lepszy humor. Siedziałam z
Lily pod naszą klasą od angielskiego i planowałyśmy weekend.
- Mam ochotę na wycieczkę rowerową, co ty na - nie dane mi było dokończyć, bo przyjaciółka mi przerwała.
- Justin tam jest - krzyknęła szepcząc.
Moje serce zaczęło bić szybciej. Sama nie wiem czemu. Boję się, że
po moim wczorajszym zachowaniu chłopak uważa mnie za idiotkę.
Popatrzyłam w prawą stronę i faktycznie stał tam Justin. Otwierał swoją
szafkę, a przez to, że stał tyłem nie widział nas.
- Chodźmy z nim porozmawiać - powiedziała Lily wstając i ciągnąc mnie za rękę.
Nie chciałam do niego iść. Po pierwsze on widział jak płaczę, a po drugie, nie. Po prostu nie chce tam iść.
- Proszę Amy, nie bądź taka, chodź do niego - zrobiła minę szczeniaczka, a ja w końcu się ugięłam.
Powoli wstałam, a na jej twarzy pojawił się triumfalny uśmiech. Wzięłam głęboki wdech i poszłam za przyjaciółką.
- Cześć Justin - powiedziała wesołym głosem.
Chłopak popatrzył na nią przez ramię, rozszerzył oczy i szybko się do nas odwrócił.
- Amanda - powiedział i zaczął się we mnie wpatrywać.
Opuściłam głowę i zaczęłam gapić się na swoje buty. Czy mogę teraz zapaść się pod ziemię? Proszę.
- Ty...ty wczoraj...- widać było, że chcial coś powiedzieć, ale nie mógł się wysłowić.
- To może ja zostawię was samych - przerwała mu Lily i zaczęła odchodzić.
- Nie! - krzyknęłam i oboje popatrzyli się na mnie z lekki przerażeniem w oczach.
- Eee, to znaczy - musiałam coś wymyślić, ale nie do końca wiedzialam co.
- Tak, wiem. Mam twój zeszyt od angielskiego. Nie martw się,
później ci go oddam - skłamała przyjaciółka ratując mnie z niezręcznej
sytuacji.
Usmiechnęłam się do niej, a ona lekko ścisnęła moją dłoń i odeszła.
Wtedy zostałam sama z Justinem. Tak, wiem. Byliśmy na korytarzu
szkolnym, a wokół nas było mnóstwo uczniów, ale nie było ze mną Lily.
- Przepraszam za wczoraj - zaczął chłopak.
Spojrzałam na niego i widziałam smutek w jego oczach. Stał tak przede mną i wpatrywał się we mnie. Co miałam zrobić?
- Eee, nie masz za co przepraszać - wydukałam.
- Mam za co. Przeze mnie płakałaś. Przepraszam, naprawdę cię przepraszam.
- Nie mówmy już nigdy o wczorajszym dniu, okej? Może zaczniemy wszystko od nowa? - spytałam i zagryzłam dolną wargę.
Zauważyłam lekki uśmiech na twarzy chłopaka i sama miałam ochotę uśmiechać się od ucha do ucha. W końcu pokonałam swoje słabości. W końcu
zrobiłam postęp i naprawdę postanowiłam zaufać szatynowi.
- W takim razie, jestem Justin Bieber, miło mi cię poznać - powiedział chłopak i podał mi rękę.
- A ja Amanda Steele - zaśmiałam się i lekko ścisnęłam jego rękę.
- A czy... Czy mogę cię teraz przytulić? - Spytał chłopak z nadzieją w głosie.
Z lekkim wahaniem skinęłam głową. Justin delikatne objął moje ramiona, a ja mocno ścisnęłam go w pasie.
Pierwszy raz od trzech lat przytulam nieznajomego chłopaka i muszę przyznać, że strasznie mi się to podoba.
~~
I jak wrażenia po trzecim rozdziale? Piszcie w komentarzach co myślicie. Jestem strasznie ciekawa czy wam sie podoba.
Rozdział dodaję na szybko, bo caly dzien jestem czymś zajęta. Jak będę mieć czas to sprawdzę i poprawię błędy.
Życzę wam wszystkim wesołych i pogodnych świąt Bożego Narodzenia. Żeby uśmiech nigdy nie schodził z waszych twarzy, a szczęście was nie opuszczało.
@dimnesss
świetny rozdział! czekam na następny, wesołych świąt :) @misteelly
OdpowiedzUsuńŚwietny!;)
OdpowiedzUsuńświetny czeka na następny Justin jest tu taki cudowny :) Wesołych Świąt
OdpowiedzUsuńBaardzo fajny rozdział czekam na nn i Wesołych Świąt xx
OdpowiedzUsuńBoże..kocham tego bloga! Jest strasznie wciągający ;) A rozdział oczywiście zajebisty c;
OdpowiedzUsuńcoraz bardziej kocham to opowiadanie /@airbiebev
OdpowiedzUsuńcudowny ♥
OdpowiedzUsuńCudowny ahh :)) kiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńJutro :)
UsuńŚwietny rozdział :D
OdpowiedzUsuńGENIALNEEEEE !!
OdpowiedzUsuńBardzo wciągające:) nie mogę się doczekać na następny rozdział;) cudnie piszesz,oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńZajefajnie piszesz! Chcę kolejny (:
OdpowiedzUsuńSuper nie przestawaj pisac :D
OdpowiedzUsuńmatko koniec <3
OdpowiedzUsuństrasznie mi sie podoba to opowiadanie ;) nie przestawaj ;*
Z każdym rodziałem akcja w tym opowiadaniu coraz bardziej rozwija :) Świetne jest. Czekam na kolejne części :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
Czekam na następny rozdział ;*
rozdział świetny, bardzo fajnie piszesz
OdpowiedzUsuń**Justin musiał się dziwnie czuć, gdy nic nie zrobił a Amanda przez niego zaczęła płakać
** Dobrze, że tak jakby wytłumaczyła mu wszystko.
Czekam na nexta
Pozdrawiam
~http://you-are-the-life-to-my-soul.blogspot.com/
Świetne opowiadanie:) jak możesz informuj mnie na tt @bombiebs
OdpowiedzUsuńgbakhajkwaj SUPER!!
OdpowiedzUsuńMasz niesamowity talent. Wątek bardzo ciekawy. Cieszę się, że Justin nie jest tu jakimś gangsterem czy coś, bo zbyt dużo już jest takich blogów. Cieszę się, że tu trafiłam ;)
OdpowiedzUsuń@ayejdbx
Yay, naprawdę ciekawe opowiadanie. Miła odmiana po tych wszystkich bipolarnych badboyach, Justin jest tutaj naprawdę uroczy. Jestem ciekawa co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńWeny,
@sprzedamdusze
dużo się dzieje w tym rozdziale. biedna amy, miała okropne życie. a justin jest tak strasznie słodki <3
OdpowiedzUsuńświetny ehdjsdfbn @deimiyzh
OdpowiedzUsuń