2 lut 2014

★Ósmy

     - Justin, co tutaj się dzieje?
     Opuściłam głowę i nerwowo podrapałam się po głowie. Cała ta sytuacja była co najmniej dziwna. W końcu co byście pomyśleli sobie, gdybyście przyłapali swojego syna na wieczornym wymykaniu z domu i to jeszcze z jakąś dziewczyną? No właśnie.
     - Nic - odparł Justin obojętnym tonem - Po prostu wychodzimy z domu.
     - Gdybyście po prostu wychodzili - zaczął mężczyzna robiąc cudzysłów w powietrzu - To włączylibyście światła w domu i nie przemykali na palcach. Kim w ogóle jest ta dziewczyna - dokończył wskazując palcem na mnie i przyglądając mi się od góry do dołu.
     Przegryzłam wnętrze policzka i już chciałam mu powiedzieć, że jestem przyjaciółką Justina, kiedy chłopak mnie wyprzedził.
     - To moja przyjaciółka, Amanda - powiedział i pociągał mnie za rękę tak, że teraz stałam koło niego.
     Mężczyzna zmrużył oczy, jakby nie wierząc szatynowi. Miałam chwilę żeby mu się przyjrzeć. Wyglądał na osobę po trzydziestce. Posiadał krótkie brązowe włosy i zielone oczy. Ubrany był w jeansy i czarny podkoszulek. Z wyglądu ani trochę nie przypominał Justina, więc zapewne chłopak jest bardziej podobny do swojej mamy.
     Moje przyglądanie się tacie Justina przerwał dzwoniący telefon w mojej kieszeni. Szybko go wyciągnęłam i spoglądając na wyświetlacz zobaczyłam, że dzwoni moja mama. Podnosząc oczy do góry zobaczyłam parę tęczówek wypalających dziurę w mojej twarzy.
     - To moja mama. Muszę wracać do domu - wydukałam.
     - A ja ją odwiozę - dokończył Justin - Pozwolisz David, że sobie już pójdziemy.
     Szatyn pociągnął mnie w stronę wyjścia, więc poszłam za nim. Cały czas zastanawiałam się dlaczego Justin mówi po imieniu do swojego taty. Bo to jest jego ojciec, prawda?
     Gdy staliśmy już w progu domu mężczyzna złapał mojego przyjaciela za ramię, odwracając go w swoją stronę.
     - Mam nadzieję, że to nie jest to o czym myślę. Chyba pamiętasz, że miałeś to wszystko skończyć i zostawić w Kalifornii - powiedział zimnym tonem.
     Justin przewrócił oczami - Przecież nie kłamię.



     - No to jedziemy - zamruczał, gdy już siedzieliśmy w samochodzie.
     Od wyjścia z domu praktycznie nie rozmawialiśmy. Ja byłam zajęta zastanawianiem się o czym oni mówili, a Justin był jakiś nieobecny. Biłam się z myślami czy pytać go o tą sprawę, czy nie. Naprawdę chciałam wiedzieć o co chodziło. Moja ciekawska strona zwyciężyła i postawiłam, że popytam go trochę o to.
     - Mogę cię o coś spytać?
     Szatyn odwrócił wzrok od ulicy i spojrzał na mnie. Pokiwał głową i przed odwróceniem jej spowrotem, uśmiechnął się do mnie.
     - Zastanawiałam się... - zaczęłam, ale szczerze powiedziawszy nie wiedziałam jak dobrać słowa, żeby nie wyjść na ciekawską. Nie zaprzeczę, jestem taka, ale Justin nie musi o tym wiedzieć.
     - Dlaczego się denerwujesz? Po prostu zapytaj - zachichotał zauważając moje nerwowe wiercenie się na siedzeniu i bawienie palcami.
     - O co chodziło z tymi zostawionymi sprawami w Kalifornii?
     Wyraz twarzy Justina zupełnie się zmienił. Już nie chichotał, ani nie uśmiechał się. Zrobiło mi się głupio. Nie powinnam go o to pytac, nie miałam pojęcia że tak zareaguje.
     - Ja eee - wydukałam drapiąc się po głowie.
     - Masz jakieś inne pytania? - mruknął po chwili, patrząc ciągle na drogę.
     - Dlaczego mówisz do swojego taty po imieniu?
     Znowu cisza wypełniła cały samochód. Jedyny dźwięk jaki mogłam usłyszeć to pracujący silnik i mój oddech. Justin złączył brwi jakby nad czymś rozmyślał. Zaczął się wiercić na fotelu zanim spojrzał na mnie i otworzył usta żeby coś powiedzieć.
     - Bo David to... - nie dokończył ponieważ usłyszeliśmy dźwięk trąbiącego samochodu gdzieś koło nas.
     Szybko podniosłam wzrok do góry i zauważyłam biały samochód jadący prosto na nas. Justin zaczął przeklinać i kręcić kierownicą. Następną rzecz jaką poczułam to ostre hamowanie pojazdu i tapicerka uderzająca w moje ciało, albo raczej ja w nią. Chwilę zajęło mi przeanalizowanie wszystkiego co się wokół mnie dzieje, kiedy samochód zatrzymał się na poboczu. Syknęłam z bólu, a serce zaczęło mi bić jakby chciało przebić moją klatke piersiową. Spojrzałam na Justina, który był cały czerwony i głośno oddychał.
     - On kurwa jechał pod prąd, przecież to droga jednokierunkowa - krzyknął - Boże, Amanda nic ci się nie stało?
     Z lekkim trudem podniosłam się i z powrotem usiadłam na siedzeniu. Złapałam moją bolącą głowę i zaczęłam w myślach przetwarzać całą sytuację. Prawie mieliśmy wypadek przez jakiegoś niemądrego kierowcę, który zdążył najprawdopodobniej odjechać. Mogliśmy być ranni. Mogliśmy nawet zginąć. Poczułam jak niekontrolowane dreszcze ogarnęły całe moje ciało.
     - Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam - Justin zaczął szeptać kiedy mnie przytulił i trzymał w swoich ramionach abym się nie trzęsła.
     Nagle pojedyncze łzy zaczęły wypływać z moich oczu. Byłam taka przerażona nawet, gdy oboje byliśmy już bezpieczni.
     - Gdybyś nie musiał odwozić mnie do domu...
     - Shhhhh kochanie, to moja wina, przepraszam bo to ja nie byłem uważny i nie patrzyłem na drogę i...
     - Nie, nie, nie, przecież to ja cię zagadywałam i to ja - nie dokończyłam bo ręka Justina zakryła moje usta.
     - Nie obwiniaj się. Po prostu oddychaj i uspokój się - powiedział patrząc prosto w moje oczy.
     Nie wiem ile minęło już minut, ale cały czas siedziałam z Justinem w tej samej pozycji. Gdy poczułam się już lepiej, cicho chrząknęłam i odsunęłam się od niego.
     - W porządku? - spytał, a ja pokiwałam głową.
     Po sekundzie zdałam sobie sprawę, że wcześniej byłam tak bardzo przerażona i roztrzęsiona, że nawet nie spytałam szatyna, czy wszystko z nim w porządku.
     - A ty się nie uderzyłeś? Wszystko okej?
     - Ja kochana używam pasów - zachichotał - Wszystko dobrze - dokończył i puścił mi oczko po czym usiadł wygodniej na swoim siedzeniu i przekręcił kluczyk w stacyjce. Samochód wydał charakterystyczny dźwięk jako, że został odpalony i Justin ruszył w drogę. Nie chcąc ryzykować kolejny raz, zapięłam pasy i czekałam aż bezpiecznie dojedziemy do mojego domu.
     Nie chciałam rozmawiać, żeby go nie rozpraszać. Nagle cała moja ciekawość uleciała i w sumie bardzo dobrze. Nie powinnam się go wypytywać o takie delikatne sprawy, a może i sekrety.
     - Powiesz coś czy będziemy jechać w takiej ciszy? - spytał chłopak, któremu najwyraźniej panująca między nami cisza przeszkadzała.
     - Co mam mówić?
     - Cokooolwiek - odpowiedział przeciągając literę "o", przez co zabrzmiał strasznie słodko.
     Zachichotałam - Słodki Justin to mój ulubiony Justin.
     - Co? - zaśmiał się - Nie wiedziałem, że dzielisz mnie na jakieś słodkie i nie słodkie Justiny.
     - Jeszcze jest głupiutki Justin i pewny siebie Justin i skromny, w cudzysłowiu i...
     - Co to za lista jest w ogóle, przecież ja zawsze jestem słodki...Prawda? - powiedział podwijając dolną wargę i robiąc duże oczy.
     Zaczęłam się śmiać, a po chwili złapałam za mój brzuch bo zaczął mnie boleć. Jak ja uwielbiam tego człowieka.
     - Kotku uspokój się już - powiedział Justin, gdy zatrzymał samochód na chodniku pod moim domem i wyłączył silnik - Twoja mama jeszcze pomyśli, że dosypałem ci jakiś proszków do wody, dlatego tak chichoczesz.
      - Jeśli to miało powstrzymać mój napad śmiechu to ci się udało - odpowiedziałam natychmiast pochmurniejąc - Jest już trochę późno i niestety muszę wracać do domu.
     - Widzimy się jutro w szkole - odparł i puszczając mi oczko wysiadł z auta. Szybko go oskarżając podążył do moich drzwi i je otworzył - Czy zechce pani wysiąść? - powiedział poważnym tonem i wyciągnął do mnie prawą dłoń.
     Zaczęłam się śmiać - Justin gentelman właśnie został dodany do mojej listy Justinów.
     Wysiadłam z auta z pomocą chłopaka i stanęłam przed nim nie do końca wiedząc co zrobić.
     - To...Pa? - powiedziałam, ale zabrzmiało to bardziej jak pytanie niż pożegnanie.
     Chłopak złapał mnie w pasie i przytulił do siebie - Dobranoc i do jutra.
     - Jedź bezpiecznie - mruknęłam w jego szyję.
     Po kilku sekundach oderwałam się od niego i poszłam w stronę bramy mojego domu. Stojąc przy niej odwróciłam się, machają do Justina, który właśnie wsiadał do auta i uśmiechał się do mnie. Szybko pokonałam odległość między bramą, a domem i odwracając się ponownie widziałam powoli znikające za rogiem Audi szatyna.
     Zaczęłam szukać klucza w kieszeni spodni, kiedy zobaczyłam że drzwi się otwierają i stoi w nich mama.
     - Nareszcie wróciłaś. Martwiłam się - powiedziała.
     Czasem jej nie rozumiem. Albo wcale jej nie obchodzę i w zupełności poświęca się pracy. Albo udaję wielce zatroskaną mamusię.
     - Spotkanie mi się trochę przeciągnęło - odparłam i mijając ją, weszłam do domu. Usłyszałam za sobą tylko jej westchnienie, na które zbytnio nie zwróciłam uwagi. Stojąc w korytarzu oparłam się o ścianę za mną i ściągnęłam buty ze swoich stóp.
     - Idę do pokoju - mruknęłam ni to do siebie ni to do niej i zaczęłam kierować się w stronę schodów.
     Będąc już na górze poszłam do łazienki. Najpierw spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i jak zwykle się przeraziłam. Mogę się założyć, że zawsze przy Justinie wyglądam jak straszydło. Dotknęłam dłonią swojej głowy, żeby te moje, odstające na wszystkie strony, włosy chociaż trochę przyklapnęły. Efektu żadnego nie widziałam dlatego warknęłam pod nosem i odwróciłam się od lustra. Załatwiłam swoją potrzebę fizjologiczną, a później rozbierając się, poszłam pod prysznic.
     Ustawiłam dosyć ciepłą wodę i pozwoliłam jej oblać całe moje ciało. Po chwili wyłączyłam kurek i chwytają pierwszy lepszy żel pod prysznic, namydliłam się nim. Gdy zmyłam całą pianę z siebie, postanowiłam że jeszcze umyję swoje włosy.
     Po wieczornej kąpieli, w turbanie na głowie i rzeczniku zawiniętym wokół ciała, podreptałam do swojego pokoju. Skłamałabym gdybym powiedziała, że jestem zmęczona. Byłam cholernie zmęczona. Te wszystkie rzeczy to za dużo jak na jeden dzień.
     Szybko założyłam bieliznę i przebierając się w pidżamę, wskoczyłam do łóżka. Postanowiłam, że pójdę spać z mokrymi włosami bo nawet nie chciało mi się ich suszyć. Wiem, że będę jutro tego żałować, gdy nie będę mogła ich ułożyć, ale to dopiero jutro. Teraz mogę w spokoju iść spać.
     - Pocałuj mnie - powiedziałam,a on się uśmiechnął. - Pocałuj.
     - Bardzo chciałbym to zrobić, ale nie chcę żebyś czegoś żałowała, gdy wytrzeźwiejesz.
     - Nie będę, naprawdę. Chcę tylko cię pocałować. Chcę to zrobić od pierwszego dnia, kiedy cię zobaczyłam. Chcę to zrobić za każdym razem gdy tak seksownie oblizujesz swoje wargi - zachichotałam i nawet głupi by się zorientował, że byłam pijana.
     W zupełności panowałam nad tym co mówię, ale nie mogłam zapanować nad swoimi nogami, dlatego po chwili upadłam na trawnik.
     - Ojej - mruknęłam, a on się zaśmiał - Nie śmiej się ze mnie, bo będę zła - powiedziałam starając się brzmieć groźnie, ale zamiast tego zapiszczałam.
     - Okej kochanie, co tylko sobie życzysz - odpowiedział podając mi rękę - Wstajesz?
     Złapałam go i chciałam wstać, ale zakręciło mi się w głowie. Pociągnęłam jego rękę w dół, dlatego zaraz i on leżał na ziemi obok mnie.
     - Widzisz, ty też jesteś pijany - powiedziałam głosem pięcioletniej dziewczynki. Co się dzieje? Naprawdę nie mogę zapanować nad swoim głosem.
     On położył się na plecach i wpatrywał się we mnie, chichocząc.
     - Nie patrz się tak, bo jeszcze się zarumienię.
     - Jesteś taka piękna - westchnął gdy jeździł wzrokiem po całym moim ciele.
     - Więc pocałuj mnie.
     - Ale Amy...
     - Proszę...pocałuj...mnie...- zaczęłam mówić powoli się do niego zbliżając. Zawisnęłam nad nim i wtedy oboje wpatrywaliśmy się sobie w oczy.
     - Pocałuj... - zaczęłam, ale nie dokończyłam bo poczułam jego wargi na swoich.
     Czułam jakbym odpływała do innej krainy. Zawsze byłam pewna, że chłopak całuje dobrze, ale nigdy bym nie pomyślała, że aż tak. Jego wargi są takie miękkie i tak idealnie współgrają z moimi. Jęknęłam, gdy wsunął swój język do moich ust.

     Szeroko otworzyłam oczy i podskoczyłam na swoim łóżku. Co się właśnie stało? Dlaczego ja właśnie śniłam, że całuję się z Justinem?

~~

Co myślicie o tym rodziale? O tej ostatniej scenie?
Nareszcie udało mi się go napisać. Ostatnio cierpiałam na brak weny i kompletnie nic nie potrafiłam wymyślić. Na szczęście dziś wieczorem jak zaczęłam pisać to skończyłam o 23 i oto jest ósmy rozdział. Dziękuję wam za komentarze, wyświetlenia i dodawanie się do obserwowanych. Jesteście kochani. Kolejny bedzie albo w piątek, a jak nie to w niedziele, bo w sobotę mam bal gimnazjalny i na pewno nie dam rady dodać.

@dimnesss

24 komentarze:

  1. Jej, słodki Justin to także zdecydowanie mój ulubiony Justin! Scena ze snu była super! Cieszę się, że rozdział się pojawił, ale już nie mogę się doczekać następnego, haha ;)
    Życzę Ci udanego balu, weny i spokojnej nocy!
    @sprzedamdusze

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuuu, ale sen XD Ciekawe, co ukrywa Justin. Fajny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział *-*
    Napisałaś go z sercem ^_^
    Bardzo mi się podoba, a scena snu mhhmm genialna...
    Z niecierpliwością czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  4. O jejkuu, też uwielbiam tego słodkiego justina jdjdkdjc, genialne zakończenie + udanego balu :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Przecudowny! Czekam na nn :))

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham go jezu ten blog jest niesamowity srfvdhyjuki

    OdpowiedzUsuń
  7. o jejku booski..czekam na NN <333333333333

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten rozdział jest tak cudowny, że brak mi słów :) Bardzo fajnie mi się go czytało. Tak trzymaj ;*
    @ayejdbx

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezu, jezu, jezu Justin jest taki hfkjsahfaksgh
    Cały rozdział jest świetny, ale to tak, ze nie da się tego opisać <3
    Ja chcę juz kolejny! *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. Na prawde super opowiadanie zdecydowanie inne od wszystkich :)

    OdpowiedzUsuń
  11. swietny jest czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekam na nn :) / tt: @weronikaugh

    OdpowiedzUsuń
  13. Świeeeetny <33!

    OdpowiedzUsuń
  14. rozdział jest cudowny, kocham to opowiadanie i te dialogii Justina i Amy także. ta scena na końcu jest idealna. jestem strasznie ciekawa tej tajemnicy krejtgkejgk czekam na następny, powodzenia x

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam na nowe tłumaczenie fanfiction:
    http://unexpectedff.blogspot.com/

    I przepraszam za spam. Mam nadzieję, że nie będziesz się gniewać ;c

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudowny blog. Mam nadzieję, że wena Ci się nigdy nie skończy. Masz ciekawe pomysły. Zapraszam na:
    http://beliebersforeverbelieve.crazylife.pl/
    http://tak-dlugo-jak-bedziesz-mnie-kochac.blogspot.com/
    http://angels-love-true-story.bloog.pl/
    http://niemozliwestejesiemozliwe.bloog.pl/

    @VougeTrisha

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny, czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudny jest! <33

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny rozdział. Czekam na nn <33333

    OdpowiedzUsuń
  20. Będzie następny rozdział? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Jutro (czyli w poniedzialek) będzie na 100% :)

      Usuń