- Co ty dziś tak ciągle ziewasz? - spytała moja przyjaciółka,
gdy zauważyła, że zrobiłam to już jakiś dziesiąty raz z rzędu.
- Nie wyspałam się - mruknęłam chowając głowę w rękach położonych
na szkolnej ławce. Ta lekcja geografii ani trochę mnie nie interesuje,
chociaż jak zresztą każda.
- Znowu koszmar?
Lily jest strasznie kochana. Zawsze mi mówi, abym do niej dzwoniła,
gdy coś strasznego mi się śni. Ta dziewczyna potrafi odebrać telefon o
trzeciej w nocy tylko dlatego żeby mnie wysłuchać, uspokoić i pocieszyć.
Lecz tym razem nie śniło mi się nic o co powinna się martwić.
Chyba. Ile razy zamykałam oczy i zasypiałam, tyle razy miałam przed
oczami widok mnie i Justina, całujących się.
- Nie, nie koszmar, ale coś innego - szepnęłam, gdy przypomniałam sobie, że jestem na lekcji i muszę rozmawiać ciszej.
- Co dokładniej? - spytała i od razu wyczułam w jej głosię ulgę, ale i ciekawość.
- Szczerze powiedziawszy to chcę o tym zapomnieć.
Naprawdę tak było. Chcę wymazać ten obraz ze swojej pamięci, a tym
bardziej myśl, że chciałabym to z nim kiedyś zrobić. Jesteśmy
przyjaciółmi i nie będziemy nikim więcej. To był tylko głupi sen, który
namieszał mi w głowie. Tak myślę, ale moja podświadomość chyba chce
powiedzieć mi coś innego.
- Nie daj się prosić. Powiedz co ci się śniło, prooosze - słysząc
słodki głos Lily wiedziałam, że nie odpuści dopóki się nie dowie.
- Ale-
- Proszę, proszę, proszę, proszę.
Znając dziewczynę, będzie mnie błagać cały dzień dopóki się nie
ugnę i nie opowiem jej wszystkiego. Jej dar do przekonywania czasami
jest naprawdę denerwujący.
- Dobra, powiem ci, ale pod warunkiem że nie będziesz mi potem w
jakikolwiek sposób dogryzała, okej? - wzięłam głęboki wdech widząc jak
pokiwała głową - Byłam pijana i całowałamsięzJustinem - szybko zamknęłam
oczy żeby nie widzieć jej reakcji.
Dziewczyna zaczęła głośno oddychać i mogę się założyć, że na jej twarzy widnieje wielki usmiech.
- Wy co?! Całowaliście się?! - zapiszczała, zwracając na siebie uwagę całej klasy.
- Scott, uspokój się i natychmiast przesiądź do pierwszej ławki! - ups, chyba Lily podpadło się u kochanego pana Ezburga.
Mały usmieszek wkradł się na moją twarz, ponieważ wiedziałam, że
przez najbliższe trzydzieści minut, blondynka nie będzie miała jak mnie
wypytywać o ten sen. Ona chyba umrze z ciekawości. Ignorując
przeszywające naszą dwójkę wzroki innych uczniów, zawiesiłam swój wzrok
na otwartej książce i nie chcąc podpaść nauczycielowi, udawałam, że
uważnie czytam.
Lily zaś niechętnie wstała i rzucając do mnie krótkie "pogadamy o
tym później", poszła do wyznaczonego miejsca. Odetchnęłam z ulgą, gdy
była kilka ławek ode mnie i nie miala mnie jak wypytywać o to co mi sie
śniło. Chociaż w sumie to tylko zwykły, głupi sen. Dlaczego ja tak się
tym przejęłam? Cholera. Cholera. Niech moja podświadomość się lepiej
zamknie i przestanie mi mówić, że naprawdę chce się z nim całować. Fakt,
może i Justin ma rozkoszne, całuśne usta...
- Stop, stop, stop! Amy uspokój się, on jest twoim przyjacielem - skarciłam się w myślach.
Gdy zadzwonił dzwonek bylam pierwszą osobą, która opuściła
klasę. Krótko mówiąc, odliczalam sekundy do dzwonka i kiedy zadzwonił
jak najszybciej wrzuciłam swoje rzeczy do torby i wyszłam, albo raczej
wybiegłam z tego pomieszczenia.
Wiedziałam, że moja rozmowa z Lily prędzej czy później nadejdzie,
ale jednak wolałam żeby to było później. Nie zrozumcie mnie źle. Kocham
ją, ale czasami jak zacznie drążyć temat to mam jej dość. Teraz nie
miałam ochoty na męczące rozmowy z Lils, bo czeka mnie pierwsza lekcja
rozszezonej chemii w tym roku szkolnym. Oficjalnie przeklinam dzień, w
którym zapisałam się na te rozszerzone lekcje. Uwielbiam chemię, ale
sama nie wiem co mnie do tego podkusiło.
Niechętnie ruszyłam w stronę schodów, kierując się do sali
chemicznej. Popchnęłam białe drzwi klasy i przekraczając próg
pomieszczenia zwróciłam na siebie uwagę wszystkich uczniów
przebywających tam. A raczej dwójki uczniów, bo tyle tylko ich tam było.
Nie lubie być w centrum zainteresowania, nawet tak małego grona osób,
dlatego spuszczając głowę podreptałam do przed ostatniej ławki przy
oknie.
Miałam stamtąd bardzo dobry widok na szkolne boisko do piłki
nożnej. Aktualnie była tam grupka rozgrzewających się chłopców.
Odwróciłam od nich wzrok i podskoczyłam spoglądając na lewo i
napotykając na niebieskookie spojrzenie nieznajomego chłopaka, który
opierał się o moją ławkę.
- Cześć - odezwał się brunet i wyciągnął do mnie rękę - Jestem Mike.
Odtrącając od siebie uczucie strachu, podałam mu swoją dłoń. - Amanda.
- Wiem - odparł prawie od razu, a widząc moją zdumioną minę
kontynuował - Mój kolega spytał Biebera jak masz na imię, a on
powiedział mi, no i tak wiem.
- A myślałam, że to dziewczyny lubią plotkować - zażartowałam, na co na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Przyglądając mu się, stwierdziłam jest naprawdę uroczy. Miał on
brązowe włosy, które zakrywały jego czoło i dwa pieprzyki pod prawym
okiem. Był ubrany w czarną bluzke z motywem Myszki Miki i łososiowe
spodnie nisko opuszczone w kroku. Nie tak nisko jak Justin, ale nisko. W
sumie to co oni wszyscy mają z noszeniem nisko spodni i pokazywaniem
swojej bielizny?
- Skoro mnie już obczajasz to mogę się dosiąść? - spytał i nie czekając na moją reakcję zajął miejsce na krześle obok.
Zrobiło mi się wstyd i nie wiedziałam co zrobić. Czy ja naprawdę
myślałam, że on nie zorientuje się, że dosłownie wypalam dziurę w jego
ciele? Spuściłam głowę, aby zakryć mój rumiemiec i zaczęłam szukac
swojej książki od chemii w torbie. Między nami zapanowała niezręczna
cisza i z niecierpliwością czekałam na dzwonek.
- A wiesz - nagle Mike szepnął do mojego ucha, a ja ponownie podskoczyłam na krześle.
- Nigdy. Więcej. Tak. Nie. Rób - powiedziałam do niego drżącym głosem i wstałam, aby przesiąść się do innej ławki.
Pewnie myślicie, że jestem głupia, że za łatwo się przejmuje i tym
podobne? Zapewne to prawda, ale on mnie cholernie przestraszył, a wcale
nie mógł mi nic szeptać do ucha tylko normalnie powiedzieć. O i wycofuje
to co o nim powiedziałam, to że jest słodki.
- Ej, co jest? - złapał moją rękę i pociągnął mnie tak, że ponownie
usiadłam na krześle - Przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć,
naprawdę - dokończył z wyraźną skruchą w głosie.
Pokręciłam głową bo nie chciałam drążyć już z nim tego tematu.
Teraz zrobiło mi się głupio, że tak zareagowałam. Nie wiem co się ze mną
dzieje, chyba zbliża mi się okres.
- W porządku. Nie przepraszaj. To ja przepraszam, że tak
zareagowałam- mruknęłam, spoglądając na niego kątem oka. On po prostu
uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
- Nie gniewam się.
Odetchnęła z ulgą, gdy to usłyszałam - A co chciałeś mi wcześniej powiedzieć?
- A więc - zaczął i poprawił się na swoim krześle - Słyszałem, że nie masz chłopaka.
- Co? Z kim rozmawiasz o mnie na takie tematy? Od kogo to słyszałeś? - Boże, czy naprawdę ludzie o mnie plotkują?
- Od tego samego chłopaka, od którego wiem jak masz na imię...
- A on wie to od Justina? - przerwałam mu lekko zirytowana. Niech
ja tylko dorwę tego szatyna. Muszę mu powiedzieć, żeby więcej nie plotkował o
mnie ze swoimi kolegami.
- Tak - zaśmiał się - Czyli to prawda, nie masz chlopaka - spytał, ale zabrzmiało to bardziej jak zdanie twierdzące.
- No nie mam - powiedziałam pod nosem i w tej sekundzie popatrzyłam na drzwi klasy zauważając Justina wchodzącego do niej.
Szedł jak zwykle tym swoim kaczym chodem. Nie usmiechał się, a
głowę miał spuszczoną. Szurając nogami usiadł w jednej z ostatnich
wolnych ławek, dokładniej drugiej od ściany i położył głowę na niej.
Fajnie było mu się tak przyglądać, ale równocześnie było mi go szkoda bo
chyba miał zły dzień. Postanowiłam do niego podejść i zapytać co się
stało. Plus jest to najprawdopodobniej jedyna lekcja, na której mamy
razem lekcje, więc z chęcią z nim usiadę.
- Przepraszam cię na chwilę - powiedziałam mojemu nowemu koledze i
już chciałam wstawać z ławki kiedy zadzwonił dzwonek i równocześnie z
nim nauczyciel wszedł do klasy.
- Nie radze ci teraz iść. Koleś jest strasznie nerwowy i gdy
zobaczy że gdzieś się wybierasz, będzie kazał ci zrobić jakąś
skomplikowaną reakcję chemiczną- poradził mi Mike.
Nie chcąc ryzykować, usadowiłam się wygodniej na krześle i
spojrzałam kątem oka na Justina. Ewidentnie coś się stało i muszę się
dowiedzieć co. Odwracając od niego wzrok, popatrzyłam na nauczyciela,
który spoglądał na mnie i kręcił głową. Z tym facetem faktycznie jest
coś nie tak. Chyba dwa razy bardziej zaczyna żałować, że zapisałam się
na te lekcje. Chemik nie spuszczał ze mnie wzroku, gdy nagle do klasy
wpadła zdyszana brunetka.
- Przepraszam za spóźnienie - powiedziała i zaczęła kierować się w stronę wolnej ławki.
- Gdzie idziesz! - krzyknął nauczyciel tak, że chyba każdy
podskoczył na krześle i usiadł wyprostowany. Nie krzyknęł głośno, ale
miał strasznie gruby i lekko przerażający głos - Podejdź do tablicy i
powiedz co wiesz o reakcji egzoenergetycznej.
Dziewczyna skuliła się pod jego głosem i niepewnie podeszła do tablicy. Garbiąc się, zaczęła rozglądać się po klasie, jakby szukając pomocy w którymś z
uczniów.
- Czekam na odpowiedz - ponownie przemówił nauczyciel.
- Nie wiem - odparła brunetka.
Pan Przerażajacy poprawiwszy swoje okulary, pokręcił głową i usiadł przy swoim biurku - Siadaj.
- A nie mówiłem - zaśmiał się Mike chyba trochę głośniej niż zamierzał.
- Czy chcesz coś powiedzieć? Może coś co wiesz o reakcji
egzotermicznej? - spytał nauczyciel i swoim spojrzeniem zaczął wypalać
dziurę w jego twarzy.
Byłam zdziwiona, gdy usmieszek nie schodził z twarzy mojego kolegi z ławki. Co za pewny siebie kanadyjczyk.
- Nie mamy czasu na twoje wygłupy Dawson - powiedział wyraźnie zirytowany chemik - Zaczynamy lekcję.
Spoglądając na lewo trafiłam na zdziwione spojrzenie Justina. O,
chyba zorientował się że mamy razem lekcje. Usmiechnęłam się do niego i
sprawdzając czy nauczyciel nie patrzy, wyciągnęłam swój telefon. Miałam
pewien pomysł. Wystukałam do niego wiadomość o treści "czyżby mój
przyjaciel był tak samo inteligentnym człowiekiem jak ja, że chodzi na
rozszerzoną chemię?" i wysłałam obserwując jego reakcję. Po kilku
sekundach wyciągnął telefon, a mały uśmiech pojawił się na jego twarzy.
Nareszcie się rozluźnił.
- Lepiej przepisuj to wszystko z tablicy jeśli nie chcesz być pytana - szepnął Mike wygrywając mnie z obserowania Justina.
Chcąc nie chcąc chwyciłam swój długopis i zaczęłam przepisywać
lekcje. Kątem oka spojrzałam na telefon widząc jedną nową wiadomość.
Zapewne od szatyna. Gdy skończyłam pisanie, wzięłam telefon i musiałam
powstrzymywać chichiot, po zobaczeniu wiadomości od niego. "To zależy
czy masz na myśli mnie, tego seksownego przyjaciela, czy jakiegoś
innego, oczywiście mało atrakcyjnego". On i jego pewność siebie.
Widziałam, że uśmiechał się widząc moją reakcję, więc postanowiłam, że
trochę się z nim podroczę.
Do: JUSTIN
Oczywiście, że mam na myśli tego seksownego i przykro mi, ale to nie
jesteś ty:( Btw. Dlaczego mnie oszukałeś?! Jak mogłeś mi to zrobić?!
Kliknęłam wyślij i usmiechając się, obserwowałam jego reakcję.
Byłam zdziwiona, gdy po przeczytaniu zrobił się jakby nerwowy, a usmiech
zniknął z jego twarzy. Po kilkunastu sekundach dostałam od niego
odpowiedź o treści "Co masz na myśli?". To miał być żart. Chciałam tylko
spytać dlaczego obgadywał mnie z kolegami, a nie zdenerwować go.
- Serio? - szepnął Mike odrywając moją uwagę od Justina, smsa i
telefonu - Chcesz podpaść temu sztywniakowi i chcesz żeby zabrał ci telefon?
To miłe, że chłopak tak się mną przejmuje, ale to staje się lekko
irytujące. Postanowiłam, że zacznę uważnie słuchać i przepisywać, a z
szatynem porozmawiam na przerwie.
Gdy zadzwonił dzwonek dosyć szybko wstałam i zaczęłam pakować swoje rzeczy do torby.
- Szkoda, że jesteś pierwszakiem bo nie mamy żadnych innych lekcji
razem - powiedział mój nowy kolega, na co wyruszyłam ramionami.
- Życie.
Zaśmiałam się i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Spoglądając
na ławkę Justina zauważyłam, że już go nie ma. Cholera, będę musiała go
jakoś, gdzieś znaleźć na przerwie.
- Ale wiesz, zawsze możemy razem spędzać przerwy - żartował Mike. Chyba żartował.
- Tak, możemy, ale teraz się śpieszę - powiedziałam i nie dając mu
szansy na odpowiedź, odeszłam od niego, kierując się w stronę schodów.
Może i zachowałam się niegrzecznie, ale jednak Justin jest dla mnie
ważniejszy od niego i muszę go znaleźć. Mam taki dwu punktowy plan. 1.
Poszukać szatyna i 2. Nie wpaść na Lily. Z nią im dłużej odwlekam
rozmowę tym lepiej, ale z nim - wręcz przeciwnie.
Zostałam pociągnięta za rękę, gdy przechodziłam obok męskich
toalet. Już chciałam piszczeć lecz zobaczyłam przed sobą Justina.
Złapałam się za serce - Czy ty wiesz jak mnie przestraszyłeś?
- Musimy porozmawiać - odpowiedział ignorując moje pytanie. Wow, zabrzmiało poważnie.
- Czy wiesz, że ja nie powinnam tu być? To jest męską toaleta, a na dodatek tu smierd-
- Amanda, zignoruj to. Musimy sobie coś wyjaśnić i tylko tu jest spokój.
- Okej, okej, faktycznie musimy i w sumie nieważne w jakim miejscu.
- Zacznimy od tego, że nie chciałem żeby to tak wyszło - powiedział.
- Mhm, ale tak wyszło, a ty przecież mogłeś nic nie mówić.
- Nie miałem wyboru. Co miałem wtedy powiedzieć? - zaczął nerwowo przeczesywać swoje włosy.
- Nic? Najzwyczajniej w świecie mogłeś nic nie mówić.
- Ale...
- No właśnie - powiedziałam zakładając rece na piersi.
- Nie chciałem cię okłamywać...
- Okłamywać? - przerwałam mu.
- No tak... Powiedziałbym ci prawdę, ale...
- Zaraz, zaraz, czy my mówimy o tym samym? - zmieszałam się. Czy my
mówimy o tym, że on obgadywał mnie z kolegami? Zaczelam się denerwować.
O co mu chodzi? Kiedy on mnie okłamał?
- A o czym ty mowilaś?
- Poznałam dziś Mikea Dawsona, który powiedziedział mi, że rozmawiałeś z jakimś kolegą o mnie i-
- Co? I o to ci chodziło pisząc do mnie tamtego smsa? - przerwał mi będąc w kompletnym szoku.
- Taaak, o to - powiedziałam niepewnie. Chlopak zaklnął pod nosem i
złapał się za włosy - A tobie o co chodziło? Justin co się dzieje?
Uspokój sie i mi powiedz - nalegałam.
- Jestem na siebie taki zły - mruknął nie patrząc mi w oczy.
- Dlaczego?
- Nie, nie, nie - zaczął kręcić głową - To nie miało tak być.
Udawajmy, że ta rozmowa nigdy nie miała miejsca - dokończył zbierając
się do wyjścia.
- Czy ty sobie ze mnie zartujesz? - zawołałam lecz on nie czekając
ani sekundy dłużej opuścił toaletę i zostawił mnie tam zupełnie samą i
zmieszaną.
Zdezorientowanie. Tak, to doskonałe słowo opisujące to co właśnie
czułam. Dlaczego on nie chciał mi nic wytłumaczyć tylko najzwyczajniej w
świecie uciekł? Bałam sie, że chodzi o naprawdę poważną sprawę skoro
Justin był taki zdenerwowany. Nie wiem ile czasu stałam w miejscu i
rozmawiałam sama ze sobą w myślach, ale ocknęłam się dopiero wtedy, gdy
ktoś mnie zaczepił.
- Hej, mała. Co ty tutaj robisz? To męski kibelek - powiedział jakiś chłopak ubrany w dresy i mający irokeza na głowie.
- Już idę - powiedziałam ni to do siebie, ni to do niego i wyszłam stamtąd jak poparzona.
Otrzymałam kilka dziwnych spojrzeń od dziewczyn i chłopców
widzących mnie wychodzącą z męskiej toalety. Ignorując ich wszystkich
ruszyłam przez korytarz w poszukiwaniu Justina. Jeśli on myśli, że ta
rozmowa jest skończona i ja o niej zapomnę to się grubo myli.
Wyciągnęłam telefon, aby sprawdzić ile czasu zostało do dzwonka i
zobaczyłam, że dostałam nową wiadomość. Nie byłam zbytnio zaskoczona
nadawcą, ale treść sprawiła, że szeroko otworzyłam oczy.
Od: JUSTIN
Przepraszam Cię. Wiem, że jestem tchórzem, ale wstydzę się TEGO i boję
się, że jeśli ci TO powiem - nie bedziesz chciała już dluzej się ze mną
przyjaźnić. Proszę zapomnij o tej rozmowie.
~~
I jak wam się podoba? Macie jakieś podejrzenia o co Justinowi chodzi?